Oj spieszyłam się spieszyłam, więc sama widzę krzywiznę, ale .... spieszyłam się i z jedzeniem, bo w upatrzonym lokalu nie było miejsc (więcej o tej kuriozalnej sytuacji w cyklu Karingtonowie z Torunia), sprzątaniem i innym projektowaniem wystroju i organizacją krzeseł coby 10 osób miało gdzie usiąść. Ale tort był ode mnie dla Córki, więc z sercem lepiłam kleiłam, kulki z Babcią E. kulałam :) Moja nieoceniona Mama jak zawsze wsparła nas całą sobą, opiekując się A. i mając jeszcze na siły pomagała z jedzeniem, sprzątaniem, noszeniem krzeseł i mentalnym wsparciem. To się nazywa oddanie, takie prawdziwe jak powinno wyglądać oddanie rodzica i dziadka dla dzieci i wnucząt. (tutaj dalsza część odnośnie "tych" w cyklu Karingtonowie z Torunia :) ).
Powracając do tortu, pierwszy raz piekłam biszkopt, pierwszy raz obkładałam marcepanem, pierwszy raz kokardę wykonałam :) więc jak na pierwszy raz wyszedł całkiem nieźle:)
Chciałam tutaj podziękować wszystkim, którzy dotarli fizycznie lub telefonicznie :) To były cudowne dwa dni :*
Pozdrawiam - oczekujcie kolejnych wpisów
NTKD
Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć oraz treści, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.