wtorek, 6 grudnia 2016

przepis na domowe jedzienie dla ptaków



 Po licznych pytaniach odnośnie domowego przepisu na jedzono dla ptaków podaję poniżej przepis :)


 

Do wykonania jedzenia dla ptaków należy w pierwszej kolejności zaznajomić się jakie ptactwo w okolicy krąży, aby sobie stada orłów nie ściągnąć na podwórze lub balkon bo to mogłoby grozić jakimi strajkami greepeace’owców pod miejscem zamieszkania :) Chyba, że ich też na pożarcie ptakom rzucicie …. Ok. czarny humor na bok.

Zaczynamy od klasyfikacji ptaków: każdy woli co innego, nie jestem aż takim znawcą ptaków, choć na niektórych znam się naprawdę świetnie, aby mówić co jedzą  :P  Każdy sobie wygoogluje :) Wiem jedno ma być kalorycznie i bez soli  i cukru, więc nie dokarmiajcie proszę krakersikami, chipsami i innym świństwem. Ptaki nie mają zimą takiego dostępu do wodu, aby zrównoważyć gospodarkę wodną w organizmie zaburzoną właśnie przez sól. I ryżu surowego też do karmnika nie wrzucajcie. Pęcznieją im brzuchy.

SKŁADNIKI:
U nas w zasadzie idealnie się sprawdziły gadżety śniadaniowe.
Użyłam:
- płatków owsianych  
- płatków orkiszowych
- płatków żytnich
- amarantusa (w ziarnach i ekspandowanego)
- preparowanego ryżu
- słonecznik łuskany ( jeśli kupujecie słonecznik w łupinkach powtórzę do znudzenia – sprawdźcie czy nie jest solony, warto zajrzeć na ceny słonecznika często ten w opakowaniu z przeznaczeniem dla ptaków często jest dużo droższy niż ten do skubania przez człowieka – a zawartość (jeśli nie ma soli w tych dla ludzi) jest taka sama )

Można dodać też mak (taki sypki nie z puszki)
Przy ekspandowanych gadżetach należy sprawdzić na opakowaniu czy nie użyto soli do ich produkcji!

Kosy uwielbiają ponadto żurawinę ( sprawdzić czy nie jest słodzona – choć taką trudniej zakupić).

I smalec w kostce lub słoninę roztapiamy (też sprawdzić czy ten w kostce nie jest solony, bo czasami są solone nie wiem po co – notabene podczas smażenia smalec zachowuje się jak masło klarowane, a mianowicie nie wytwarza tłuszczy trans, więc spokojnie można uznać go za zdrowego ha ha ha)
WIDZIAŁAM TEŻ przepis na zalewanie ziarenek żelatyną ( taką bez przypraw, co galarty się robi, ale mi nie wyszły (może wam się uda z żelatyną – dajcie znać wówczas), więc podaję mój sprawdzony przepis)

Przygotowujemy sobie ponadto miseczki na wszystkie produkty (jeśli robicie z dzieciakami), albo jedną miskę (jeśli robicie sami i nie chce się wam bawić w pięknie podane składniki), garnek do roztopienia smalcu, foremki sylikonowe, sznureczki/ tasiemki/ wełenka ( jakie kto tam woli, ja akurat jestem uzależniona od tego sznurka co na zdjęciu- fajnie wsiąka w niego smalec – ptaki też lubią go dziobać sobie)

PRZEPIS
Do foremki wrzucamy nasionka, zboża i co tam macie, wkładamy do nich sznurek/tasiemkę i zalewamy roztopionym smalcem niech ostygnie trochę i taki już zimny do zamrażalnika wrzucić, aby lepiej wyłaziło z foremek i tyle – 15 min roboty J z dzieckiem i sprzątaniem to jakieś 1,5 godziny ha ha ha ha


Ornitologiczne uściski 
NTKD 


Nie wyrażam zgody na kopiowanie  treści i zdjęć, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.


Dokarmiamy ptaki :)


Tak tak już w zeszłym roku dowiedziałam się jak wygląda sójka, i że to nie jest dzięcioł :) Dowiedziałam się też jak wyglądają piękne kosy, że sroki budują gniazda kule, że przeganiają koty. Widziałam też sikorki bogatki i modraszki. W tym roku polujemy na gang sikorek do sfotografowania, bo około 10:00 i 14:00 pojawiają się u nas w ogrodzie. Liczę, że przyciągniemy też wiewiórki. Karmnik cały czas w budowie, ale jedzonko już sami produkujemy :)














zrobić zdjęcie mojej córce jest wręcz niemożliwe :)


Mikołajkowe uściski 
NTKD 


Nie wyrażam zgody na kopiowanie  treści i zdjęć, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.


środa, 30 listopada 2016

przygotowania świąteczne czas zacząć :)


Wyjątkowo w tym roku  szybko czuję święta,  już zaczęła się produkcja ozdób i plany wystroju :)

Na wejściu będą witały własnoręcznie wykonane śnieżynki :)




 a wszystko zaczęło się tak:







A teraz masa fotek, bo nie mogłam zrobić jednej idealnej- na desce są 4 śnieżynki, czego też nie udało mi się odpowiednio ująć... wypadłam z formy fotograficznej :) 















Niedźwiedzia też zrobiłam, ale muszę go odpowiednio w ramkę oprawić, bo na kartonie prezentuje się zbyt industrialnie :P 



U nas już dosyć dużo śniegu spadło, co mnie cieszy niezmiernie - może te święta będą białe?



Śnieżne buziaki 
NTKD 


Nie wyrażam zgody na kopiowanie  treści i zdjęć, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.



czwartek, 17 listopada 2016

Jak zmotywowac się do remontu kuchni? :) A co to jest Ludeka?




Jak się zmotywować do remontu kuchni?




Oto prosty sposób: :) 

Należy zostawić w kuchni kubek z zaparzającą się herbatą* ( moja na szczęście zaparzała się już od jakiś 3 godziny :P )  i zająć się na chwilę gotowaniem. Do tego potrzebujemy Małego Początkującego Przedszkolaka, który na pytanie ile masz lat odpowiada „dwa i pół”
....reszta sama się zadzieje, a mianowicie torebka z herbata zacznie nagle być śmigłem olbrzymiego helikoptera, a krople herbaty niczym pociski osiądą na wszystkim dookoła. Dadzą herbaciany, romantyczny odcień wszędzie :)  …. jeśli byłabym fanką tego typu dekoracji to herbaciany odcień rzeczywiście mógłby zostać, a że pokochałam Skandynawię, no niestety … malowanko nas czeka :P


* herbata musi być w woreczku z nitką - tutka, szczur, jak tam to się nazywa profesjonalnie nie wiem



PS. pisaki+ farby plakatowe + kredki na ścianie też nas motywują do odświeżenia jadalni - ale cały czas myślę o farbie, z której raz na jakiś czas da się zmyć kredki świecowe, aby dzieła A. mogły się uaktualniać na tej ścianie:) 
..........................................................................................................................





Codziennie A. powala swoją bystrością umysłu, kreatywnością, poczuciem humoru i wyobraźnią. Nie nadążam tego spisywać, ale to co mi nie umknęło wrzucam poniżej :)

rozmowa nr 1
(podczas wieczornego leniuchowania w łóżku, zaburczało A. w brzuchu)

A.: Co to?
mama: burczy w brzuchu
A.: co?
mama: coś Ci bulgocze w brzuchu
A.: rybka?


Rozmowa nr 2
A. podczas porannego leniuchowania w lóżku - poprosiła, abyśmy się położyli jeszcze

mama: i co teraz mamy robić?
A.: leżeć, zamknąć oczy i być cicho 

( masakra, ustawiła sobie rodziców na maxa, podkreślę to po stokroć, nigdy, przenigdy nie mówiliśmy do niej, że ma być cicho, a już na pewno w zestawie z zamknij oczy i leż... przeraziłam się trochę tej "komendy")

Rozmowa nr 3
A.: chcę bułkę albo lizaka :)

Rozmowa nr 4 

( A. rozmawia z "kimś na niby" przez domofon)

A.: Cześć Ludeko!
Mama.: a co to jest ludeko?
A.: Czacha jest ludeką 

Rozmowa nr 5 

A.: Mamo, mam dziecko w brzuchu

Rozmowa nr 6

A.: Mamo dzisiaj jestem piratem

 ..............................................................................................
 
 Wiedziałam też, że kiedyś nastąpi ten dzień, dzień poznania Justina Biebera - byłam przekonana, że albo gust muzyczny odziedziczy po rodzicach, albo że do tego czasu, jak A. będzie nastolatką Justin będzie już starym pierdzielem i fascynacja tym młodzieńcem jednak nas ominie, ale gdzieś tam pod skórą jednak czułam coś, czułam w kościach, że ten dzień odkrycia Biebera nastąpi. Tutaj następuje wytłumaczenie (tak tak muszę się wytłumaczyć, żeby nie było :P) dlaczego w aucie leciał Justin Bieber - zwyczajnie się zamyśliłam, czekając na poranne wiadomości na jakieś komercyjno - rozrywkowej stacji.

A.: Mamo, pan mówi "lofju"
 
let me love you .... Nanana 😊









BUUUZIAAAKII

NTKD  

Nie wyrażam zgody na kopiowanie  treści i zdjęć, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.

wtorek, 6 września 2016

Jesienny wpis



Niedługo minie rok od czasu, kiedy to wieś mam każdego dnia. Za nami wyczekiwana wiosna i piękne (choć pracowite: „a to trzeba tu coś dokręcić, a tutaj przyciąć, a tutaj pozbierać, a tutaj podlać, a tutaj pomalować”) lato. A teraz czuć już jesień, już małymi krokami się pojawia i jakoś wyjątkowo jest przeze mnie wyczekiwana. Jesień kojarzy mi się z wyjazdami, z wycieczkami, z chodzeniem po lesie, z podglądaniem jak wszystko zaczyna się rumienić, jak czerwone i żółte kolory wkradają się do ogrodu. Oczywiście mam na myśli te dni kiedy świeci słońce i nie pada, albo przynajmniej nie leje jak z cebra. 





Las Palmas


Bliskość lasu pozwala nam ponadto podglądać jesień w jej naturalnym środowisku. Niedawno widzieliśmy na wrzosowisku małego lisa drapiącego się za uchem (oczywistym jest też fakt, że w całej tej pięknej scenerii  przed oczami wkroczyła mi wielka strzykawka ze szczepionką na wściekliznę ;) ). Jadąc do pracy ponadto spotykamy bażanty, sarny, i zające. Niebo wieczorami, pomimo bliskości miasta i oświetlenia ujawnia gwiazdy, których nigdy wcześniej się nie widziało, a umysł poszerza się o kolejne galaktyki i  to, że na pewno nie jesteśmy sami  ; ) 


Kot sąsiada :)






Podobno pogoda w ten weekend ma być istnie afrykańska, ale i tak już czuję jesień, szczególnie podczas porannego wdechu rześkim powietrzem, jeszcze nie zmąconym dymem z pieców. Nareszcie mogę kupować wrzosy i wrzośce – podobno trzymane w domu przynoszą pecha, więc zawsze lądowały w koszu, a teraz mogę spokojnie trzymać je na podjeździe. Czyżby wrzosowiska to uroczyska, i możesz sobie „zadać diabła” wprowadzając wrzosy do domu? Podobno kamienie też mają swoje ciemne strony.... Zabobony, ale wprowadziłam się na wieś, więc się pilnuję ; ) A przy okazji wspominam  te wszystkie spalone na stosie kobiety z Fordonu, których zeznania dostarczyły mi materiałów na rozdział magisterki.




Tak, uszyłam te spodnie :)


Dyńki



Zdjęcia z telefonu, i to w dodatku nie mojego więc nie ogarnęłam :) 



Jesienne uściski 

NTKD  

Nie wyrażam zgody na kopiowanie  treści i zdjęć, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.