Komar
Wszędzie o komarach, więc i u mnie będzie. Jeden, dwa, trzy,
…trzydzieści sześć. Tak, 36 ukąszeń
komarów naliczyłam na mojej córce. Swoich nie liczę, bo rozdrapanie ( tak, tak
chciałam użyć szlifierki, ale w porę się opanowałam) i opuchnięcie zlewa się w jedna wielką
rozdrapanoopuchliznowkurwiozę zaraźliwą. Od zawsze były na mojej liście (tuż za
jedną znajomą z liceum) najbardziej irytujących i wkurzających krwiopijców,
których ciężko się pozbyć. W tym roku ewolucja uszkodziła im bzyczenie (komarom oczywiście, koleżankę zapewne nadal
ewolucja omija), albo mi słuch – jeszcze to analizuję, ale stawiam, że trochę
mniej bzyczą.
A teraz, aby uzmysłowić wam mój nastrój w ogródku pragnę
przestawić kilka faktów:
300 m – tyle w linii prostej mamy do strumienia, rzeczki,
strugi jak zwał tak zwał, na pewno nie pomaga
310 m – tyle w linii prostej mamy do lasu, który kocham
miłością odwzajemnioną – zawsze lgnie do mnie wszystko latająco, pełzajaco,
bzycząco, kleszczowo- komarowo- gryzące.
Tak więc od kilku dni nucąc sobie kawałki z ostatniej płyty
Rammsteina, aby było raźniej, tańczę pogo na łące przed domem. Wyższości łąki
nad „angielskim” trawniczkiem chyba nie muszę przedstawiać. Aby łąka ( u nas ma
jakieś 200 m2) była piękna należy ją od
czasu do czasu skosić i kilka dni temu był ten moment, kiedy uznałam, iż
pierwszego w tym roku koszenia łąki właśnie nastał czas. W niej na bank czają
się one wszystkie. Kocanka piaskowa niestety nie zdążyła zakwitnąć L
ale 36 ukąszeń na A. wystarczająco mnie przekonały. Zakwitła koniczyna,
lawenda, więc tutaj następuje ten fragment tłumaczenia, aby ktoś mnie nie
posądził o hipokryzję w ratowaniu pszczół i innych owadów ( poza komarami ;) )
Powracając do pogo to pobiłam swój rekord.
Myślałam, ze szaleństw z kina w rodzinnej miejscowości, kiedy to zwijano
krzesła i sala kinowa stawała się wielką płytą, a na scenie grały Wybryki
Natury nigdy nie pobiję. A energii wtedy miałam oj miałam, 9-11latki tak mają
;) Późniejsze pogotańce również zostały przyćmione. Podsumowując jednym machnięciem ręki 5
komarów jednocześnie rozpoczęło imprezkę już po tej drugiej stronie :) To dało mi do myślenia, jak można to wykorzystać. Wiecie teraz moda na chwasty,
wege freeganizm, zero waste, więc poniżej podaję przepis na klopsy z komarów. (To chyba jednak niewegańskie danie, jak to
jest z jedzeniem owadów ktoś wie?)
Przepis jest banalny, tylko 3 składniki: na szklankę suchej
kaszy jaglanej dajemy kg przyprażonych na suchej patelni komarów, wszystko łączymy z 2 łyżkami oleju
kokosowego. Doprawiamy solą i pieprzem. Zwilżonymi dłońmi nadajemy kształt
kuleczek wielkości orzecha włoskiego. Podajemy na zimno z dużą ilością trawy.
Można zrobić do klopsików niewegański sos czosnkowy.
A tutaj: "Królowa pająków, bardzo jadowita" :) |
Należy znać umiar w bieganiu z patelnią po wsi. Może to być
niejednoznacznie zrozumiane. Szczególnie jeśli biegałoby się z tą patelnią
tylko w wianku ze skoszonych łąkowych kwiatów:)
Ponadto dajmy jeść tez innym: ryby, jerzyki i nietoperki też
je uwielbiają. Ostatnio tego ostatniego (tak celowo tak to napisałam) martwego
znalazłam w salonie. Zawsze twierdziłam, że nas dom jest idealny na imprezki w
halloweenowym stylu. Ponadto myślałam, że to nasz Piorun go załatwił, ale teraz
skojarzyłam fakty. Przeżarł się skubany.
Sezon grillowy otwarty zatem pamiętajcie jeśli macie zamiar do
nas wpaść należy zabrać ze sobą 5kg najtańszej kawy mielonej, firanke, trawę…cytrynową i leki na
alergie najlepiej w czopku. Rozpalamy kawę, śmierdzi fajami, ale komary wstępnie
uciekają. Te które przetrwają na bank odstraszy wianek z trawy cytrynowej, komarzycę
już rozmnażam, wiec daję w gratisie. W razie „w” z firanki robimy kokon moskitierę
z otworami na słomę i z otworem na wiadomo co Na sam koniec fenistil w
czopku i leki na alergie tak w razie czego, aby nie spuchnąć tak aby kokonfiranka
się nie wrzynała w uda :)
Dziękuję zapraszam :)
NTKD
Nie wyrażam zgody na
kopiowanie treści i zdjęć, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa
autorskiego.