wtorek, 18 listopada 2014

Pół roku :)



I jak z bicza strzelił - minęło pół roku z małym haczykiem. To już 6 miesięcy ściskam, całuję, tulę... i zaczynam się trochę bać tej odpowiedzialności za wychowanie, za organizację dnia, za dobre nawyki, za rozwój. I ciągle mam wrażenie, że nie mam na nic czasu, na czytanie książek (nie mówię o tych dla przyjemności, bo przecież trzeba podłogę umyć, obiad ugotować na jutro, zabawki posprzątać. Mówię o tych naukowych wyjaśniających co dlaczego i jak, aby dziecko wyrosło na dobrego człowieka), na poukładanie pomysłów w głowie na tygodniowe zabawy ( np. tydzień morski, tydzień ze zwierzętami - pomysłów miliony na prace plastyczne, na podróże, na zbieractwo :)), na myślenie o niani i powrocie do pracy,na uszycie wszystkich projektów, na zgranie i wypalenie miliona zdjęć. I zgniata mnie trochę to wszystko. Natłok obowiązków, odpowiedzialności- może to to, a może coś zupełnie innego. Może poczucie osamotnienia w tych wszystkich zadaniach. Sama nie wiem. Staram się skupić na A., pomijając wszystko pozostałe, siebie również, co psychicznie nie wychodzi mi na dobre, ale A. jest tutaj najważniejsza. Przez to pół roku tak się zmieniła, a ja jestem taka dumna z oznak jej samodzielności, choć mamycycuch też z niej trochę jest. Na przedramieniu chyba sobie zafunduję tatuaż, aby nigdy o tej dewizie nie zapomnieć: "NIE ZABIERAJ KAMIENI SPOD NÓG SWOJEGO DZIECKA, BO JAK DOROŚNIE PRZEWRÓCI SIĘ O ZIARENKO PIASKU". Miłość rośnie cały czas i osiąga kosmicznie wielkie gabaryty. Zęby zaczynają rosnąć, umie kręcić się na brzuchu(pracujemy nad obrotami brzuch-plecy i początkach raczkowania). Zmieniają jej się smaki raz coś lubi raz niekoniecznie. Lubi sobie "śpiewać" (szczególnie przy jedzeniu zupy) i turlać się na dmuchanej piłce od babci E. Czupryna rośnie i już czekam na te gumeczki, spineczki, warkoczyki, loczki i kokardki :) Zakładanie pieluchy i śpiochów to wyzwanie przy takiej wiercipiętce. Cieszę się z każdej chwili, starając się nie wybiegać w przyszłość, bo zgubi się to co tu i teraz. Znaczy się myślę o przyszłości, ale nie odliczam z wyczekiwaniem dni kiedy zacznie chodzić, kiedy mówić i pokazywać. Jasne, że czekam na to, ale cieszę się też z podgiętej nogi, przewrotu, wyciągniętego języka i wielkiego uśmiechu w moim kierunku kiedy jestem zamyślona. Dni mijają nieprawdopodobnie szybko. Pół roku. WOW! A to dopiero początek :):):)


NTKD


zapraszam na fb

Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć oraz treści, które są moją własnością i stanowią przedmiot prawa autorskiego.


2 komentarze:

  1. Kochamy nad wszystko na świecie!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, mnie też tak szybko czas mija. Jagoda była niedawno w brzuszku a tu już 6,5 miesiąca mamy. I również mnogo wszystkiego a czasu jakoś tak mało. A w tym wszystkim jeszcze Jagoda chodząca przy meblach:) także cały czas trzeba być przy niej, więc jak tu coś zrobić? Ale staram się jak mogę:)

    OdpowiedzUsuń